Upokorzenie i ośmieszenie – tak o wczorajszej sytuacji podczas sesji sejmiku województwa małopolskiego mówi sporo radnych. Namaszczony przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego były wojewoda a obecnie poseł Łukasz Kmita ponownie nie zdobył wystarczającej liczby głosów, aby zostać marszałkiem. Upokorzony został Kmita, ośmieszony został prezes, który we wtorek gościł w Krakowie i został zapewniony, że wszystko jest już dograne i problemów z wyborem marszałka nie będzie.
Dla każdego coś dobrego. Prawie.
Wybór nowych władz w Małopolsce miał wczoraj pójść sprawnie. Świadczyła o tym atmosfera. Pewny swego zdawał się być Łukasz Kmita, pogodzeni z porażką wydawali się być radni opozycyjni, którym pozostawało jedynie zaciekłe atakowanie nominata Prawa i Sprawiedliwości. Psy szczekają – karawana jedzie dalej… Tak miało być. Powtórka scenariusza z pierwszego podejścia do wyboru marszałka nie miała racji bytu. No i finalnie karawana wjechała do rowu.
17 głosów za, 19 głosów przeciw, 2 głosy nieważne – tak zakończyło się tajne głosowanie, które przegrał Łukasz Kmita wraz z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Wynik ten jest o tyle zaskakujący, że zgodnie z zapowiedziami Kmity, w znakomitej większości poprzedni zarząd województwa zostawał przy władzy, co stanowiło wcześniej realną oś sporu wewnątrzpartyjnego. Wysadzono w powietrze również koalicjanta, czyli Suwerenną Polskę, która w ramach ogólnopolskich ustaleń ma, tam gdzie rządzi PiS, miejsce w zarządzie. Co ciekawe, doszło do tego w ostatniej chwili. Gdy Łukasz Kmita odczytywał listę nazwisk, niemalże na wprost niego siedział Piotr Sak – sędzia Trybunału Stanu, reprezentant Suwerennej Polski, który już po raz trzeci gościł na sejmikowej sesji, bo wedle ustaleń to właśnie on miał być powołany. Ostatecznie zamiast Saka do zarządu miał wejść radny Ryszard Pagacz.
Co tam się podziało?
Generalnie wszystko miało iść zgodnie z planem. Mówiono, że Kmita dostanie małego pstryczka w nos, aby znał miejsce w szeregu. Miało to polegać na odrzuceniu kandydatury Ryszarda Pagacza. Inny wariant zakładał wybranie trzyosobowego zarządu, aby oddalić widmo komisarza i powtórzenia wyborów, a wakaty miały zostać uzupełnione w toku dalszych negocjacji. Spekulowano także o rotacyjności członków zarządu, aby zaspokoić ego wszystkich.
Jednak wczorajsze wyniki potwierdzają, że – jeszcze – opozycyjni radni koalicji 15 października przekabacili już jednego radnego PiS, który głosował wczoraj przeciw. O tym, że w małopolskim sejmiku jest co najmniej jeden ,,Kałuża” spekulowano już od kilku dni. Czy będzie kolejny?
Stołki! Nie mieszkańcy!
W całej tej politycznej rozgrywce wszyscy zapominają o jednym, że to Małopolanie zdecydowaną większością głosów powierzyli Prawu i Sprawiedliwości misję rządzenia naszym województwem. Okazuje się jednak, że przez partykularne interesy poszczególnych działaczy misja ta może spalić na panewce. Powtórzonych wyborów nie będzie (raczej), prędzej kilku radnych PiS wybije się na niepodległość tworząc własny klubik o hipotetycznej nazwie ,,Wasza i Nasza Małopolska” i dogada się z opozycją. Część radnych PiS zdaje sobie już sprawę z tego, że nie ma dla nich przyszłości w PiS i przy wyborczej dogrywce nie będzie ich na listach wyborczych
Swego czasu prezes Kaczyński użył sformułowania ,,zdradzieckie mordy”. Zapewne wczoraj wieczorem ponownie te słowa przemknęły mu przez myśl.
Nie boją się prezesa
Ale skąd taka wolta? Dlaczego mimo samodzielnej większości takie zamieszanie? Kluczem jest fakt, że na radnych PiS nie działają już ani prośby ani groźby centrali partii. Od 7 kwietnia mają już gdzieś prezesa, partię, a liczą się już wspomniane partykularne interesy. W kuluarowych rozmowach słychać, że za 5 lat prezes Kaczyński już nie będzie decydował o kształcie list, PiS już nie będzie tym samym PiS-em jak w 2014 roku i 2018 roku. Wszystko się zmieni, dlatego część powoli wybija się na niepodległość, chce jak najwięcej zagarnąć pod siebie, aby potem mieć lepszą pozycję negocjacyjną lub startową. ,,Nie jesteśmy małymi dziećmi, wierzę w rozsądek i odpowiedzialność za losy naszego województwa. Dogadamy się” – powiedział mi jeden z ważniejszych polityków małopolskiego PiS po pierwszej nieudanej próbie wyboru marszałka. Chyba przecenił swoje koleżanki i kolegów.
Kto jest małopolskim ,,Kałużą”?
Poszukiwania trwają. Pierwszy podejrzany to dotychczasowy członek zarządu województwa Józef Gawron, który traci stołek w związku z nowym rozdaniem. Od dawna wiadomo, że prezydencki minister, który zdobył mandat radnego sejmikowego Piotr Ćwik sojusznikiem Kmity nie jest i raczej nie będzie. Kto jest tym trzecim? Raczej nie dotychczasowy marszałek Witold Kozłowski, który dostał to co chciał i miał nadal zasiadać w zarządzie. Na giełdzie nazwisk pojawia się Przewodniczący Sejmiku Jana Tadeusza Dudy. Przeciw mógł być też radny Marek Wierzba z Suwerennej Polski w odwecie za wycięcie kandydatury sędziego Saka. Nieoficjalnie mówi się, że wczorajsze głosowanie było kontrolowane – radni robili zdjęcia swoich kart do głosowania i tu ciekawostka. Dwa głosy nieważne były na początku ważne – dwójka radnych, chcąc oszukać system, postawiła krzyżyk w polu za Łukaszem Kmitą i zrobili zdjęcie, a potem postawili dodatkowy krzyżyk.
Co zrobi prezes?
Oto jest pytanie. Ale logika podpowiada, że PiS woli stracić władzę w Małopolsce, aniżeli budować ją na nielojalnych radnych. Jarosław Kaczyński zapewne nie ugnie się i nie wskaże innej osoby aniżeli Łukasza Kmity, który musi mieć swoją drogą bardzo mocną psychikę jeśli trzeci raz stanie do walki o fotel marszałka. Prezes musi mieć świadomość, że kompromis w tym przypadku nie wchodzi w grę, gdyż w konsekwencji tym ruchem umocni rozłamowców, a partia straci jakikolwiek wpływ na to co się dzieje w Małopolsce. Tu nie ma zlituj – chcąc zachować sprawczość partia nielojalnych działaczy musi przeorać, a następnie wypalić do gołej ziemi.
Kalendarz.
Radni mają czas do 7 lipca z wyborem nowych władz. Jeśli tego nie zrobią, 8 lipca w Urzędzie Marszałkowskim pojawi się komisarz wskazany przez premiera Donalda Tuska, który będzie miał za zadanie doprowadzić do nowych wyborów sejmikowych w Małopolsce. Jeśli po nich nadal nie uda się wyłonić nowych władz w województwie to do końca kadencji Małopolską będzie rządził jednoosobowo komisarz.
Michał Gniadek